Autor |
Wiadomość |
Florence |
Wysłany: Nie 19:15, 24 Cze 2007 Temat postu: |
|
Ja też chce!
noell, prześlij mi ;] |
|
|
Sophie |
Wysłany: Nie 16:27, 24 Cze 2007 Temat postu: |
|
No pewnie, że ma Nawet ostatnio czytałam druknięte, poprawione; ha '^^ |
|
|
Santa |
Wysłany: Sob 20:15, 23 Cze 2007 Temat postu: |
|
wreszcie przeczytałam! Świetne masz jeszcze jakiś rozdział? |
|
|
noell |
Wysłany: Sob 16:22, 23 Cze 2007 Temat postu: |
|
Wiem (przepraszam za skromność). Najlepsze jest zakończenie. Bo w sumie początek na nic nie wskazuje ; DD |
|
|
Florence |
Wysłany: Pią 19:38, 22 Cze 2007 Temat postu: |
|
Fajne ;p
noelle, supeeerrr.... xD |
|
|
noell |
Wysłany: Czw 12:00, 21 Cze 2007 Temat postu: |
|
As you wish ; ]] |
|
|
Santa |
Wysłany: Czw 11:56, 21 Cze 2007 Temat postu: |
|
potem przeczytam i sie wypowiem bo zaraz lecę |
|
|
noell |
Wysłany: Czw 11:55, 21 Cze 2007 Temat postu: |
|
- Czemu nas nie obudziłeś ? – zapytała Mely podchodząc do swojej paczki stojącej na jednym z szerokich, szkolnych korytarzy.
- A. Tak jakoś wyszło. Tak słodko wyglądałaś... – powiedział wystawiając język Draven.
Odkąd tylko ją znali wszyscy z wyjątkiem niej wiedzieli, że Keyton czuje do niej miętę. Nikt się do tego nie przyznał. Bo po co ? Najbezpieczniejsza jest niewiedza.
- Dobra, dobra... Nie podlizuj się. Ian musiał zostać, bo nie znalazł kluczy – odparła zdegustowana dziewczyna. Głupie kawały Draven’a nie zawsze ją bawiły. To znaczy
nie zawsze były na miejscu. Dziewczyna podeszła do swojej szafki i wyjęła z niej potrzebne książki i zeszyty.
- Czy ona, nie ma twoich ubrań ? –zapytał Chris wkładając pączka do ust
- Ej. Faktycznie. MELODY! – ryknął Draven i pobiegł za nią korytarzem.
- Dziecko ...- szepnął Thomas, a Christopher uśmiechnął się.
Tak, byli jak dzieci. Ale to chyba lepsze niż zgrywanie dorosłych. W końcu jak już dojrzeją to i tak będą mieli sporo kłopotów. A tak? Nie przejmowali się niczym. Woleli zachowywać się jak pięciolatki. Jednak równowagę ktoś musiał zachowywać. Była to Melody. Zwykle patrzyła na nich z przymrużeniem oka. Chociaż gdy bywali sami i ona odpuszczała i zamieniała się w małą pięciolatkę.
Zadzwonił dzwonek. Każdy z nich wszedł do innej klasy. Zajęcia ich rozdzielały. Może to i dobrze. Gdyby byli ze sobą za długo mogłoby to wpłynąć na ich wspólne relacje. Tak przynajmniej nie przeszkadzali sobie w nauce. Może dzięki temu dobrze im szła. Każdy był w czymś naprawdę dobry. Mogli sobie pomagać. Mogli na siebie liczyć.
- Panno Blythe.
- Słucham ? – zapytała Melody jakby wybudzona z głębokiego snu.
- Mogłaby mi panna wyjaśnić tę dwóję
- Dwóję ?
- Tak dostała panna dwóję z ostatniej klasówki
- Ja ? – dalej pytała z niedowierzaniem. Była dobra z biologii. Najlepsza. Ona i dwója ? Czy to na pewno była jej klasówka ? – Nie potrafię – powiedziała dalej zaskoczona. Przecież uczyła się. Umiała wszystko.
- Mam nadzieję, że się poprawisz – powiedziała pani Worrick i uśmiechnęła się. Była młoda, może dlatego taka miła.
Lekcja jak zwykle dla innych nudna, a dla Mely wciągająca zakończyła się po 45 minutach. Chcąc uniknąć wypytywania o jej zły nastrój, nie poszła do chłopaków. Ale ich nie da się unikać. Sami ją znaleźli i zaciągnęli pod tablicę ogłoszeń. Była to wilka ściana, na której można było wieszać przeróżne plakaty, ogłoszenia, komunikaty i zaproszenia. Na środku niej przysłaniając wszystkie inne wisiał wielki czarny prostokąt. U szczytu kartki widniał biały napis ‘ Najlepsi z najlepszych’. Pod spodem zaś: ‘ Chcesz być zauważony? Chcesz poczuć smak sławy? Chcesz wyjść na scenę i zaśpiewać dla tłumu ludzi? Przyjdź na przesłuchanie i weź udział w konkursie (...)’.
- No i ? – zapytała Melody
- Jesteś aż tak tępa czy mi się tylko zdaje ? – zapytał Chris
- Oh. Co ja mam z tym wspólnego? Jesteśmy całością ...
- No tak. Ale tylko ty możesz przekonać Ian’a .. – odparł Thomas
- Ach. Więc o to chodzi. Dobrze. Ale sama tego nie zrobię. Wy chcecie, więc mi pomożecie.
- Ale... Nas nie posłucha. A jak mu delikatnie o tym wspomnisz...
- Dobra. Postaram się – rzuciła dla świętego spokoju. Ale i tak wiedziała, że nic z tego.
Ostatnim razem, gdy wzięli udział w jakiejś imprezie wyprzedziła ich jakaś pop laleczka i Ian stwierdził, że granie rock’a nie ma sensu. Wtedy zamknęli się w garażu. Ale nie wątpiąc każdy z nich czuł wtedy zawód. Wiedzieli, że byli najlepsi. Ale nikt nie przewidział, że ludzie patrzą na lepszy show aniżeli na prawdziwy talent. Więc się poddał mimo, że reszta chciała walczyć. Ale bez basisty nie mogli nic zrobić.
Zajęcia się skończyły. Każdy poszedł do swojego domu. Tylko Tom skierował swoje kroki do pobliskiego warsztatu. Pracował tam po lekcjach i w weekendy. Podszedł do bramy i wcisnął mały, metalowy guziczek domofonu.
Usłyszał lekkie bzyczenie i pchnął drzwi furtki, które otworzyły się. Wszedł na teren warsztatu i skierował swe kroki do budynku. Właścicielem był niejaki Gordon Davis.
Mężczyzna w średnim wieku. Mieszkał nad zakładem razem z żoną i córką w wieku Melody.
- Dzień dobry Gordo – rzucił Tom. Byli na ‘ty’.
- Witaj – odparł mechanik wychylając się zza starego Mercedesa – Dzisiaj mamy mało roboty
- Uch. To dobrze. Dużo zajęć i dużo lekcji – odpowiedział Thomas
- No to przebieraj się i do roboty.
Lubili się i miło im się rozmawiało. Zawsze mogli na siebie liczyć. Mimo tak ogromnych różnic wieku. Gordon potrzebował pracownika, Thomas pieniędzy. Niby normalne, ale dawali sobie o wiele więcej – przyjaźnili się. To było najważniejsze.
Chris jak zwykle do domu wracał szybko. Biegł z nadzieją, że w skrzynce na listy będzie pocztówka. Chociaż z krótkim ‘Kochamy Cię’. Chociaż tego nie okazywał, tęsknił za rodzicami. Często brakowało mu męskiej rozmowy z ojcem i łagodnego, matczynego głosu. Tak, miał babcię, ale to przecież nie to samo. Babcia nie pogra z nim w nogę, ani nie opowie jak to było, gdy się urodził. Jednak to ją kochał najbardziej na świecie. Wychowywała go przez te wszystkie lata, kiedy jego rodzice znikali i pojawiali się raz na jakiś czas.
Dotarł i otworzył białe pudełko i pomacał ręką w środku. Nic. Zapomnieli? Może... Nie chciał o tym myśleć. Wszedł do domu; babci nie było.
- Tak. Dziś poniedziałek. Zapewne kółko miłośników kwiatków... – powiedział do siebie ironicznie. Był zły. A gdy był zły to grał., tworzył.
Wbiegł na górę po schodach i rzucił plecak w róg pokoju. W tym momencie nie obchodziło, go to co na jutro było zadane. Nie chciał się uczyć ani niczego odrabiać. Chciał ulżyć wszystkim zmartwieniom...
Melody nie szła do domu. Poszła do Ian’a. Wiedziała, że nie został u Draven’a. Nigdy nie wytrzymywał w jednym miejscu długo. Zwłaszcza, gdy był sam. Dotarła tam w dwadzieścia minut. Autobusem było szybciej ale ona wolała się przejść, przewietrzyć... Wcisnęła guzik i usłyszała znajome ‘ ding – dong’. Drzwi otworzył jej przyjaciel i gestem zaprosił do środka.
- Co jest ? – zapytał
- Pytanie. A właściwie prośba – mówiła krótko i zwięźle. Już z przyzwyczajenia. Do Ian’a tak było trzeba. Inaczej konwersacja zaczynała go nudzić.
- A więc ?
- Chłopaki wyczaili jakiś konkurs... – zaczęła ostrożnie siadając na kanapie
- I ?
- Przysłali mnie tu, żebym cię przekonała.
- Do ?
- Do wzięcia w nim udziału.
- Mowy nie ma – powiedział chłopak. W duchu jednak marzył, żeby Melody pomęczyła go z tym trochę. Chciał znów się pokazać.
- Wiedziałam. W porządku. – odparła dziewczyna i już szykowała się do wyjścia. Ian nie wiedział jak ją zatrzymać. Coś musiał zrobić.
- A co to za konkurs? Ten sam co ostatnio ?
- Nie. Coś nowego. Nasze klimaty – rzekła. Pomyślała, że może się uda. – Przesłuchania zaczynają się od jutra ... Możemy spróbować... – lekko naciskała
- Ehh... – westchnął – Możemy
- CO ?? Czy ty się właśnie zgodziłeś zagrać na scenie ? – zapytała Mely, a na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
- Tak. Dla was. Robię to dla was – odpowiedział chłopak i przytulił przyjaciółkę.
***
- Wiedziałem, że się zgodzi! – krzyknął Chris wymachując rękoma w powietrzu
- O tak! Aż się rwę do bębnów... – dodał Draven. Tylko Thomas milczał.
Już wyliczał jak wygrana wyjdzie im na dobre. Nagranie singla. Może wtedy ktoś by ich zauważył.. Ale zaraz? Kto powiedział, że wygrają?
- Wyobrażasz to sobie ? – zapytał Chris – Tłumy śpiewające razem z nami?
- O tak. Może kiedyś, marzycielu. Teraz mamy tylko garaż – odparła dziewczyna uśmiechając się łagodnie.
- Jak to zrobiłaś ? – z ust Dravena padło pytanie. Lubił kiedy mówiła. Miała ładny głos, melodyjny.
- Nie wiem. Zgodził się, prawie że od razu. Byłam zaskoczona.
- Gratulacje. Wygramy. Czuję to. – Keyton wierzył, że wszystko mu się należy. Rodzice go rozpieszczali. Brał za dużo, nic nie dawał. Oczekiwał tego, czego dostać nie mógł.
- Ostatnio też tak było...
- Och. Ale teraz różowe panny nie wezmą udziału w konkursie – zaperzył się Jings
- Draven. Nie bądź taki pewny siebie. Wszystko jest możliwe.
- No właśnie!
- Możecie się przymknąć – powiedział zdenerwowany Thom. Miał swoje plany. Wszystko ustalone co do najdrobniejszego szczegółu. Nigdy nie lubił, gdy mu przeszkadzano. Marzenia wtedy się rozwiewały.
- Dobrze, majster. Spokojnie – mruknął Chris udając oburzenie.
Posiedzieli jeszcze trochę i po wygłupiali się. Później się zebrali i poszli do Ian’a. Niby tak ot pograć. Ale każdy z nich wiedział, że potrzebowali prób i ćwiczeń. W głębi duszy każdy z nich chciał wygrać. To szansa. Rozstawili się w garażu, nastroili instrumenty, wybrzdąkali parę melodii i zgrali się w jedną całość.
- Słuchajcie. Mamy coś nowego. – powiedział zadowolony Ian i rozdał kumplom kartki z tekstem piosenki i ich funkcjami
- ‘Stronger’ ? – zapytała Mely
- Tak. To twoje ostatnie dzieło.
- Ale... Nie możemy tego zagrać na konkursie. – oburzyła się dziewczyna. To było dla niej rzeczą osobistą. Ważną i osobistą.
- Ale to jest świetne ... – rzucił nieprzytomnie Chris nucąc swoją część wokalu
- Wcale nie! – krzyknęła Melody i wyrwała im kartki z rąk. Sięgnęła po kurtkę i wyszła trzaskając drzwiami.
- A jej co ? – zapytał lekko rozkojarzony Draven
- Nie rozumiem. – szepną Ian – Przecież sama stwierdziła, że to jest dobre ...
- Dziewczyny są dziwne. Mają humorki – powiedział Chris próbując zrozumieć sytuację i klepnął kumpla po łopatce. |
|
|
Santa |
Wysłany: Czw 11:52, 21 Cze 2007 Temat postu: |
|
no to zarzucaj talentem |
|
|
noell |
Wysłany: Czw 11:49, 21 Cze 2007 Temat postu: |
|
Jak chcesz mogę być fajna i dać dalej ; DD |
|
|
Santa |
Wysłany: Czw 11:45, 21 Cze 2007 Temat postu: |
|
Powiem tak - bardzo ładne opowiadanie - świetne opisy, takie głebokie i dosknale przedstawiały uczucia bohaterów i ich opisy.
Opowiadanie o nastoletniej bandzie garażowej? Jak na taką tematykę to naprawdę ci się udało bo mimo iż takich rzeczy nie lubię czytać to, to opowiadanie z chęcią przeczytałam.
Mnie się wydaje ze ta historia nie jest płytka ale musiałabyć to rozwinąć. |
|
|
Chanelka |
Wysłany: Wto 19:28, 29 Maj 2007 Temat postu: |
|
Po prostu... Piękne. |
|
|
noell |
Wysłany: Wto 19:00, 29 Maj 2007 Temat postu: The Hily#part one |
|
Kilka słów wstępu: The Hily pisane było dość dawno temu - kilka razy czytane, wydaje się być gorszym z dnia na dzień. Po dziś nie ukończone - jednakże z takowym zamiarem. Dedykowane przyjacielowi. Swego czasu publikowane.
Szła. Strugi deszczu głaskały jej twarz zmywając tusz z rzęs. Mrużąc oczy patrzyła na świat jak przez mgłę. Czuła jak woda przesiąka przez ubrania i zmraża jej skórę. Tak. Było jej zimno. Zatrzymała się na przystanku autobusowym. Nie czekała długo na krajowy pojazd mechaniczny. Wsiadła i zdjęła z pleców wielkie pudło o kształcie instrumentu – gitary/ Usiadła na jednym z wolnych miejsc doszczętnie mocząc pokrowiec. Ludzie patrzyli na nią jak na kogoś zupełnie nienormalnego. Ale ona była normalna. Normalna w jej małym świecie.
Autobus zatrzymał się. Wysiadła nieco zniecierpliwiona. O tej porze zawsze były korki, a ona i tak już była spóźniona na próbę. Chwilę później stanęła przed ceglanym domkiem. Drżącą z zimna ręką nacisnęła duży czerwony guzik. W jej uszach zabrzęczał donośny ‘ding-dong’.
- Nareszcie jesteś – powiedział dość wysoki chłopak
- To przez te korki... – mruknęła
- Ej panna! Coś taka przygnębiona? - z głębi salonu dobiegł ją inny męski głos.
- Nieważne. Idziemy grać, ale najpierw pójdę się wysuszę – powiedziała bez przekonania i wdrapała się po wysokich schodach na piętro.
Weszła do pokoju pierwszego na lewo i otworzyła szafę. Wyciągnęła przetarte bojówki i grubą bluzę. Następnie weszła do łazienki. Zdjęła mokre ubrania i powiesiła nad wanną. Wsunęła na siebie za duże spodnie i ową męską bluzę. Były to rzeczy jej przyjaciela – Iana.
Było ich pięcioro. Ian, Thomas, Christopher, Draven i Melody.
Ian był wysoki. Miał ciemnobrązowe włosy i zielone oczy. Był najstarszy - 17 lat. Dość wybuchowy i nerwowy. Miał ciężki charakter. Wychowywany był przez ojca i macochę. To on wpadł na pomysł założenia kapeli. Grał na basie.
Thomas również wysoki i ‘brązowy’ chłopak. Miał ciemną karnację i czarne oczy. Inteligentny. Techniczny maniak. Umiał zmontować wszystko, wszystko umiał naprawić. Z wszelkimi problemami instrumentalnymi zgłaszano się do niego. Pracował dorywczo w warsztacie samochodowym. Przygrywał na klawiszach.
Chrisopher był średniego wzrostu.. Blondyn o błękitnych oczach. Rozrywkowy i energiczny. Szalony, lubił się zabawić. Swój urok nie zawsze wykorzystywał do dobrych czynów. Był wredny, ale sympatyczny. Grał na gitarze elektrycznej i udzielał się wokalnie.
Draven. Niebieskooki brunet. Wysoki o silnych rękach. Opanowany i stanowczy kiedy trzeba. Dusza przewodnika. Grał na perkusji i robił za menagera.
Melody. Najmłodsza. Przyjechała z Irlandii. Ciemnobrązowe włosy zwykle związane w koński ogon. Grzywka w nieładzie opadała na czarne oczy. Zgrabna i wysoka. Elokwentna potrafiła łączyć argumenty z emocjami. Przekonywała. Grała na elektruku i ‘oddała’ swój głos muzyce.
The Hily to oni. Piątka młodych ludzi, która chciała zmienić świat swoimi poglądami.
Zeszła na dół i usadowiła się wygodnie na jednym z foteli. Ian spojrzał na nią z oburzeniem. Zawsze to robił, gdy tylko Melody pokazała się w jego ubraniach.
- To co ? Idziemy grać ? –rzucił jak zwykle zniecierpliwiony. Pozostali pokiwali głowami i zeszli do garażu.
Thom podłączył instrumenty i pomógł je nastroić. Zaczęli składać wszystkie rytmy w jedną całość. Brzmieli dobrze. Pojedynczo każde z nich nie znaczyło nic. Razem byli nieoszlifowanym diamentem. Potęgą gotową zmieść z rynku muzycznego wszystkich, którzy staną im na drodze. Ale oni o tym nie wiedzieli. Grali bo chcieli, grali bo lubili.
- IAN! CIESZEJ TAM! – próbował przekrzyczeć siłę instrumentów ojciec chłopaka
- Musimy kończyć. Myślałem, że dziś wróci później – warkną zdenerwowany chłopak.
Nic im dzisiaj nie szło, a w dodatku musieli przestać ćwiczyć.
- To co do jutra ? – zapytał Draven i przybił piątkę z Chris’em. Obaj wyszli.
- Ian? – zapytała Mel
- Yym?
- Mogę zostać?
- Aha. Tylko nie licz na moje koszulki – odparł chłopak z uśmiechem na twarzy. Byli dla siebie jak rodzeństwo.
Wszyscy się rozeszli. Oni we dwoje usiedli przed telewizorem i włączyli kasetę z przesłuchań wokalistów za czasów, kiedy szukali żeńskiego głosu.
- Pamiętasz ją ?
- Tak. Była naprawdę dziwna...
- A tamta... Grała na flecie, ale Thom to skasował – powiedział rozbawiony Ian.
- Boże. Starsze. Wyobrażasz sobie mnie grającą na flecie? Zapytała Melody
- Niekoniecznie...
Siedzieli do późna. Jak zwykle kiedy nocowali u siebie. Praktycznie to w ogóle nie spali. Rozmawiali. Tylko w takich chwilach mogli się wygadać. Bo byli sami. Przyjaciele od zawsze i na zawsze.
Obudziła się. Nogi miała założone na oparciu fotela, a głowa bezwładnie zwisała w dół. Obróciła ją w prawo i spojrzała na sofę. Leżał na niej Ian zwinięty w kłębek z dłońmi złożonymi pod lewym policzkiem. Wyglądał jak dziecko.
I nagle wpadł jej do głowy pewien rytm. Na cztery. Nuty układały się na pięciolinii. Mechanicznie wstała i sięgnęła ręką pod telewizor. Zawsze były tam jakieś kartki. Z kieszeni wyjęła długopis, z którym Ian się nie rozstawał i zaczęła kreślić. Najpierw proste linie, a potem melodię. Już miała w głowie słowa... Już jej się to wszystko składało w jedną całość. Nie wiedziała od czego zacząć, żeby nie zapomnieć. Nuciła pod nosem ową melodię i stwierdziła, że byłaby hitem, gdyby znał ich świat, a nie tylko garaż Ian’a. Mówiąc o nim. Otworzył oczy już dawno. Ale uwielbiał patrzyć na to jak Melody tworzy. Była wtedy taka szczęśliwa. Robiła coś własnego. Ale oboje wiedzieli, że kiedy skończy znów będzie tak jak zawsze. Te same melancholijne i rzeczywiste obowiązki. Wiedzieli, że to nigdy nie wyjedzie po za ich garaż. A to w tym wszystkim było najsmutniejsze.
- Zaśpiewaj - szepnął, a ona otworzyła usta, wciągnęła powietrze i wydała z siebie melodyjny dźwięk przypominający śpiew ptaka. Będąc bliżej refrenu głos chrypnął, a podczas kluczowego momentu był naprawdę silny. - Świetne. – powiedział Ian
- Tak. Przyznaję rację. To jest dobre. – odparła. Zwykle była bardzo samokrytyczna i nie wierzyła w to, że jej kawałki są dobre.
- Weź gitarę i zagraj – usłyszała i wykonała polecenie. To od Ian’a wszystkiego się nauczyła. Śpiewu, gry... Nikt nie zauważył, że była z przesłuchania. Była, to się liczyło.
- IAN !! – dobiegł ich krzyk
- Już. Wystarczy. Chodźmy do garażu. – rzucił poirytowany. Pan Harrison znosił wszystko z wyjątkiem ryku gitary. Zwłaszcza o czwartej nad ranem.
W garażu brzmieli nieco ciszej ale zdenerwowana macocha Ian’a wyrzuciła ich z domu. Więc szli po zalanych jeszcze mrokiem przedmieściach Londynu.
- Ciekawe czy Chris śpi ... – rzekła Mely
- Babcia. Odpada.
- Thomas... nie.
- Draven. U niego można wszystko. A na pewno się wyspać. – powiedział Ian uśmiechając się do przyjaciółki, a ta odwzajemniła gest.
Podeszli do dużej willi. Melody przeszła przez płot i wzięła swój instrument od Harrison’a. Ten zrobił to samo. Po chwili oboje wchodzili po rynnie na balkon Draven’a. Gdy znaleźli się u celu zapukali w szybę drzwi. Nie czekali długo aż się otworzą. Zaspany Keyton nieprzytomnie otworzyłby drzwi nawet seryjnemu mordercy. Nie zauważył, że to przyjaciele. Cofnął się do łóżka i powtórnie zasnął.
- Kretyn – mruknął pod nosem Ian
- Słyszałem – odpowiedział zachrypniętym głosem Draven
Melody wybuchnęła śmiechem. Bawiło ją ich zachowanie. Ona jedna, najmłodsza wśród czterech facetów. A co by było gdyby ich nie znała? Nie wiedziałaby, że ma talent. Z kim by się przyjaźniła? Komu by ufała? A tak ? Ma ich. Tych czterech chłopaków, których kochała ponad życie, kochała jak braci. Którzy kochali ją...
Nie mogli bez siebie żyć. Choćby zabrakło jednego z nich to resztą nigdy nie byłaby pełna. Byli jednością. The Hily. Tak ... The Hily. Nawet nie wiedzieli skąd wzięła się nazwa. Po prostu była. Ktoś rzucił zbiorem słów. I o to powstali. The Hily.
Zasnęli i spali dość długo. Obudziły ich ostre promienie słoneczne wdzierające się przez ciemne zasłony do pokoju Draven’a. Jednak kiedy podnieśli ciężkie powieki, perkusisty nie było. Harrison ostrożnie zszedł na dół i przeszukał pomieszczenia. Państwo Keyton najpewniej pojechali do pracy. Ale Draven nie szykował się do szkoły. Nigdy tego nie robił.
- Jings ( bo tak na Draven’a mówiono) – ryknął Ian, a echo poniosło jego głos odbijając go od ściany do ściany.
Czyżby chłopak zrobił wyjątek i poszedł na zajęcia?
- Nie ma go – powiedział zdenerwowany, wchodząc do pokoju kumpla. Melody wyciągnęła z szafy czarne bojówki i beżową koszulkę. Włożyła je na siebie i powiedziała:
- Nam też czas wybrać się do szkoły – i wyszła. Ian nie poszedł za nią. Nie wiedział
co zrobić z domem ponieważ nie miał kluczy. Więc został i napisał partie dla perkusji do owej piosenki wymyślonej przez Mely.
Szło mu nieźle. I wtedy jego ogarnęła fala twórczej chęci. Dopisał partie wokalne dla Chris’a i dodał też dla basu. W podkład wcisnął pianino i sklecił wszystko w jedną całość. ‘ To będzie coś’ – myślał. Był dumny z przyjaciółki. Nikt jeszcze nie napisał nic równie dobrego, ‘wychodząc’ spod jego ręki.
Chciał by kawałek ujrzał światło dzienne. Nie to przygrzewane garażową żarówką, która oświetla każdy ich numer, ale to które świeci na wielkiej scenie oświetlając kapelę tak by publiczność doskonale ją widziała. Zawsze o tym marzył, ale wiedział, że to nie realne. Nigdy nie zagrają nawet jednej piosenki. A co dopiero mówić o suppoard’zie. O własnym koncercie nie wspominając. Ale marzył. Marzenia się spełniają. Nawet te najbardziej nie możliwe do spełnienia. Lecz wtedy to cud. A cuda Ian’a nie doświadczają... |
|
|