|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Sophie
Dołączył: 12 Kwi 2007
Posty: 266
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z mgiełki niebytu
|
Wysłany: Pią 12:08, 01 Cze 2007 Temat postu: |
|
|
Ależ jest, w pewnym sensie.
Tylko że.. a zresztą, jak wejdę na swojego kompa, to wkleję kolejną część '^^
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Chanelka
Dołączył: 24 Maj 2007
Posty: 108
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Strzelińskie bagno
|
Wysłany: Sob 11:46, 02 Cze 2007 Temat postu: |
|
|
To ją daj!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Sophie
Dołączył: 12 Kwi 2007
Posty: 266
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z mgiełki niebytu
|
Wysłany: Śro 19:18, 06 Cze 2007 Temat postu: |
|
|
28.06.2004
Jak to wiele może zależeć od jednego słowa, jednego gestu, jednego imienia.. Od kiedy stałam się Noną, zmiany w moim postępowaniu i widzeniu świata stały się widoczne nie tylko dla mnie, ale i dla wszystkich wokół, co zaowocowało paroma zdezorientowanymi spojrzeniami ze strony członków rodziny i zapytaniem, czy aby ‘na pewno dobrze się dzisiaj czuję’. Mój starszy brat z przekąsem oświadczył, że chyba zostałam porażona ‘gromem optymizmu’, którego on z kolei zupełnie dzisiaj nie czuje, moja matka skwitowała wszystko jednym krótkim ‘dojrzewa’, a ojciec, jak to ojciec, jedynie westchnął i pokręcił głową, co zapewne miało oznaczać ‘ach, te dzieci..’. Spytasz, drogi Pamiętniku, co takiego zrobiłam – otóż, na przykład, wyrzuciłam wszystkie moje broszury i książki wojenne.
Mówią, że każdy ma jakieś swoje dziwadło, odchylenie – moim zapewne była fascynacja okresami wojennymi. Zawsze bardzo łatwo było mnie wzruszyć, i pamiętam, że od dziecka płakałam podczas opowieści z tamtych dni. Może nie tyle wylewałam łzy nad poległymi żołnierzami, a nad istotą ludzkiego okrucieństwa, które, jak się okazuje, potrafi zniszczyć wszystko, wszystkie granice, jakie nasza rasa sobie postawiła – typowy przykład ignorancji i lekceważenia własnych bliźnich.
Wiem na pewno, że wiele razy płakałam nad tęsknotą. Nad, mimo wszystko, pewnym pięknem zaklętym w tych, do cna, ostatniej kropli krwi (której, o ironio, wylano tak wiele), złych czasach. Zawsze wierzyłam w potęgę dobra, i chyba słusznie – bo w co jeszcze można teraz wierzyć? Ludzie odwracają się od Boga, ja sama nie wiem, czy jeszcze potrafię pokładać w nim nadzieję – a z pewnością nie w takim, o jakim głosi kościół. Moja rodzina nigdy nie była specjalnie wierząca, nie potrzebowaliśmy tego wszystkiego – a przynajmniej takie stwarzaliśmy pozory. Bo ja szukałam Boga, gdy byłam dzieckiem. Potem zaczęłam się usamodzielniać, wmawiałam sobie, że nie potrzebuję żadnego ‘stwórcy’, ale z każdym takim zapewnieniem – potrzebowałam go jeszcze bardziej. W końcu stworzyłam sobie własnego Boga, który był ucieleśnieniem wszystkich nadziei i wyobrażeń – tym Bogiem były marzenia, w których mogłam się bezpowrotnie zatracać i tworzyć lepszy świat.
Więc wyrzuciłam swoje książki – do których zerkałam za każdym razem, gdy próbowałam zrozumieć istotę człowieczeństwa – ale nie żałuję. Wydaje mi się, że już wiem wystarczająco dużo, a poza tym – skończyła się dla mnie era chłonięcia bólu, by wyleczyć rany. Postanowiłam się cieszyć – naprawdę cieszyć, bez żadnych zobowiązań i zahamowań. I nie zatruwać własnego życia przez dawną śmierć – choć przecież za moje dzisiaj, oni oddali swoje jutro.
Znów spotkałam się, oczywiście, z Kubą. Kolejny raz przechadzaliśmy się po Długiej, na przemian – całując się, i opowiadając o sobie. Dowiedziałam się, między innymi, że Kuba jest jedynakiem, ma osiemnaście lat i mieszka sam w małym mieszkanku we Wrzeszczu – jego rodzice wyjechali do Anglii, i co miesiąc przysyłają mu sumę pieniędzy, pozwalającą mu żyć.
- Nona.. jesteśmy parą? – spytał nagle, kończąc długi pocałunek.
- A bo co?
- Jeśli tak.. – jego głos nagle nabrał dziwnego, ostrożnego tonu. – Jeśli tak, to muszę przedstawić cię moim przyjaciołom.
- Czyli na przykład temu z autobusu?
- Ee.. tak, jasne, temu też – przytaknął, ale zauważyłam jego wahanie.
- Dobrze – rzuciłam obojętnie, wtulając się w niego. – Ale pod warunkiem, że i ty poznasz moich.
- Jasne – zgodził się szybko, ale widać było, że będzie to dla niego jedynie przykrym obowiązkiem. Poczułam do niego nagłą falę chłodu; bo przecież mógłby choć wykazać sztuczną radość i chęć poznania osób, które mnie otaczają – w końcu to one, razem z nim, są najważniejszą częścią mojego życia.
Kuba, jakby wyczuwając moje uczucia przycisnął mnie do siebie mocniej, i zaczął delikatnie gładzić po włosach.
- Kocham cię, Nona.
- Kochasz? – mruknęłam. – Ale ja nie wiem, co to znaczy.
- To, że nie wyobrażam sobie życia bez ciebie.
Wiedział, jak mnie zmiękczyć. Czułam, że moje serce rozpływa się jak topniejący wosk nad migającym ognikiem świecy.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|